Susan Forward napisała książkę "Matki, które nie potrafią kochać", na okładce czytamy "Uzdrawiający poradnik dla córek". Sam tytuł książki już może wywoływać ścisk w żołądku a co dopiero czytanie (myślenie) o tym! Matki, które nie potrafią kochać - brzmi strasznie. Pojawia się pytanie – co to znaczy matka, która nie potrafi kochać?! Ktoś taki w ogóle istnieje? Przecież samo słowo matka oznacza już miłość. Takie mamy skojarzenia. 

Matki, które nie potrafią kochać – można w ogóle tak mówić? To jest temat tabu. Przecież matkę należy szanować, przecież matka zrobi wszystko dla swojego dziecka, matka jest niemalże święta, „nie do ruszenia”, o matce złych rzeczy mówić nie wolno.Takie myśli, przekonania ma wielu z nas, dlatego książka, która ma taki tytuł może zostać od razu odrzucona przez niektórych, bo mówi o czymś, co trudno do siebie dopuścić a co dopiero przyjąć, zaakceptować, że takie matki są i że właśnie trzeba o nich mówić. Co to w ogóle znaczy, że o matce nie wolno mówić źle? A mówienie źle o niej oznacza, że jej nie szanujemy. Zastanówmy się przez chwilę nad tym. Jeżeli matka krzywdzi swoje dziecko, jeżeli zaniedbuje je emocjonalnie, psychicznie, duchowo albo fizycznie, jeżeli wykorzystuje dziecko do zaspokajania własnych niezaspokojonych potrzeb, jeżeli szantażuje dziecko, jeżeli wykorzystuje jego wrażliwość i dobroć, jeżeli je nie dostrzega, nie poświęca mu uwagi, nie widzi jego potrzeb, nie widzi dziecka jako odrębnej jednostki, czy jeżeli tak jest, czy my jako dzieci takich matek, nie możemy o tym powiedzieć? Dlaczego nie wolno nam powiedzieć głośno o tym, czego doświadczaliśmy, dlaczego nie możemy mówić o krzywdzie, którą wyrządziła nam nasza własna matka, mama, mamusia – ta, która powinna nas kochać bezwarunkowo. Dlaczego nie możemy powiedzieć, że nie dostaliśmy zbyt wiele dobrego, wspierającego od matki a w zamian za to dostaliśmy tak wiele bólu, cierpienia, nasza własna matka nauczyła nas takich wzorców zachowania, które uniemożliwiają nam życie w zdrowiu a z którymi idziemy przez całe życie, które wrastają w nas tak głęboko, że nie wyobrażamy sobie funkcjonowania inaczej, w zdrowy sposób. To nie my powinniśmy się wstydzić o tym mówić, jeżeli tego potrzebujemy, to matce powinno być wstyd za swoje zachowanie. To, że o tym powiemy, przyznamy się do bólu, który nam zadano nie oznacza wcale, że nie szanujemy własnej matki. Dlaczego jeżeli mówimy o faktach związanych z tym jaka nasza matka była w stosunku do nas, to tak bardzo dostaje nam się po głowie od społeczeństwa? Wtedy właśnie padają te wszystkie straszne słowa, zarzuty wobec nas, które powodują, że chociaż i tak już tak bardzo zostaliśmy zranieni przez najbliższą nam osobę - matkę właśnie, to dodatkowo zabiera nam się prawo do mówienia o tym a jest to ważny element w uzdrowieniu tej matczynej rany. Dzielenie się tymi trudnymi faktami z dzieciństwa nie ma nic wspólnego z brakiem szacunku do matki, co więcej nie oznacza to wcale, że nie jesteśmy w stanie dostrzec dobrych rzeczy, które od niej dostaliśmy (są sytuacje, że tą dobrą rzeczą, za którą możemy być wdzięczni matce będzie „jedynie” to, że nam dała życie, czasami nie da się znaleźć nic więcej). Mogą się pojawić głosy, że należy spojrzeć na matkę jak na człowieka, który popełnia błędy, ma swoją własną, często trudną historię, trudną relację z własną matką bardzo często, i że jeżeli mamy tą świadomość to nie powinniśmy mówić o tym, co złego nas spotkało ze strony matki, bo to przecież nie jej wina, te schematy zachowania przecież często są przekazywane z pokolenia na pokolenie, więc do czego ma prowadzić to całe „obwinianie” matki, skoro ona winna nie jest. Bo przecież powiela to czego nauczyła lub nie nauczyła jej własna matka, a jej matkę jej matka, czyli babka naszej matki i tak dalej i tak dalej. Będą tacy, którzy zapytają „Czemu ma służyć to twoje dzielenie się cierpieniem, skoro nie da się znaleźć pierwszego winowajcy, bo zawsze przed nim będzie ktoś inny, kto zawinił, ponieważ historie te ciągną się od setek lat". Jeżeli jesteś córką matki, która nie potrafiła cię kochać to chcę Ci teraz powiedzieć coś bardzo ważnego. Nawet jeżeli masz tę świadomość, o której tu wspominam, to nadal masz prawo mówić o wszystkim co złego zrobiła Ci Twoja matka (to, w jaki sposób będziesz o tym mówić i do kogo i kiedy to są kwestie do rozważenia, trzeba w tym głębokiego rozeznania i podejścia indywidualnego). Należy zrozumieć tutaj bardzo ważną rzecz – teraz jako dorosłe kobiety (zwracam się do kobiet, bo sama nią jestem i też to dla nich jest książka Susan Forward) możemy zastanowić się nad tym z jakiego powodu nasza matka nas nie kochała (tak to ogólnie nazwijmy – czym jest to niekochanie przeczytacie w książce), możemy zobaczyć w naszej matce skrzywdzoną kobietę, zranionego człowieka i zagubioną małą dziewczynkę, która nie dostała miłości od swojej matki, ALE to, że to rozumiemy, widzimy, jesteśmy tego świadome, WCALE NIE OZNACZA, ŻE NAS MATKA NIE SKRZYWDZIŁA, ŻE TRAKTOWAŁA NAS TAK JAK POWINNA TRAKTOWAĆ MAMUSIA SWOJĄ UKOCHANĄ CÓRECZKĘ. Rozumienie przyczyn, historii, tła to jedno a mówienie o tym co czujemy w związku z konkretnym zachowaniem naszej matki (czyli mówienie o faktach) to zupełnie co innego. I nie ma co mieszać jednego z drugim. Co więcej – rozumienie własnej matki nie zwalnia jej z odpowiedzialności za jej zachowanie, nie wymazuje to konsekwencji tego zachowania. Nie oznacza, że matka miała prawo tak się zachowywać. Jej obowiązkiem jako matki było zajęcia się swoimi problemami, jeżeli one uniemożliwiały właściwe opiekowanie się swoim dzieckiem. Bycie matkę to odpowiedzialność za drugą istotę, która przez wiele lat w różnym stopniu jest od swojej matki zależna. Poza tym pamiętajmy, że my dzisiaj jako dorosłe kobiety patrzymy na tą sytuację, możemy więc dziś jako dorosłe zrozumieć z czego brało się dane zachowanie naszej matki, ale wtedy, kiedy byłyśmy małymi dziewczynkami nie byłyśmy w stanie tego zrozumieć, nasza głowa nie była zdolna do przeanalizowania tego wszystkiego, byłyśmy w stanie jedynie czuć te wszystkie przykre odczucia, czuć obojętność naszej matki czy słuchać tych wszystkich krytycznych uwag na nasz temat etc. I jako dzieci byłyśmy totalnie zagubione, przestraszone, przerażone! Dziecko nie jest zdolne do wejścia na wyższy poziom tak, żeby zdać sobie sprawę z tego, że matki zachowanie wynika z jej własnej historii i matka rani, bo sama jest zraniona. A konsekwencje tego, że nasza własna matka była tą matką, która nie potrafiła nas kochać odczuwamy przez całe życie.

Pojawią się też inne głosy – „Najłatwiej to obwinić za całe zło własną matkę!”, „Najlepiej to powiedzieć, że wszystko to wina matki, to że mi jest źle, to że mi się w życiu nie udaje, to że czuję się samotna”. Naprawdę? Serio? Zacznij mówić na głos złe rzeczy na temat swojej matki! No spróbuj! A przekonasz się, że to jedna z trudniejszych rzeczy. A jeżeli tego nie widzisz w ten sposób, to przypomnij sobie albo wyobraź sobie sytuację, w której ktoś inny mówi coś złego o twojej mamie. Co czujesz? To takie przyjemne? Takie łatwe? Nie, to cholernie trudne mówić, nawet myśleć „źle” o swojej mamie, ponieważ dla dziecka mama to najważniejsza istota, najbliższa, najukochańsza, dziecko woli wziąć winę na siebie, powiedzieć sobie, że to na pewno ono robi coś złego i dlatego mamusia coś robi niż przyznać, że to mama robi coś złego bez względu na to, co robi lub czego nie robi dziecko. I nieważne czy to dziecko ma 5 czy 45 lat.  Każde dziecko naturalnie będzie broniło swojej mamy. A nie daj boże niech ktoś inny powie coś złego o mamusi – od razu pojawia się w nas to nieprzyjemne uczucie, a później często wkurzenie na tą osobę i oburzenie „Jak możesz tak mówić, przecież mama nie była wcale taka zła!”. A wiesz co się dzieje w sercu zranionych dziewczynek, które mają matki, które nie potrafią kochać? One od małego uczą się walczyć o choćby chwilkę uwagi ze strony matki, okruch miłości, akceptacji. Takie dziewczynki potrafią latami zabiegać o uwagę własnej matki, stając na głowie, żeby tylko dostać jakiekolwiek okruchy jej miłości. Takie dziewczynki wolałaby usłyszeć (bo do tego są przyzwyczajone), że jeżeli zrobią jeszcze to i to to mamusia w końcu będzie je kochać. Oj, jakże byłoby to piękne wiedzieć co jeszcze można zrobić, żeby tylko mama mnie pokochała. Zrobiłabym wszystko! Ponieważ marzeniem największym takich dziewczynek jest właśnie doświadczać miłości, ciepła, obecności, ochrony mamy. Te dziewczynki wiedzą doskonale czym jest poświęcanie się dla innych, „robienie innym dobrze” – mamusie je do tego tresowały często latami, bo przecież uczyły je właśnie poświęcania się dla nich – dla tych mamuś. Takie dziewczynki są cudownymi córkami. I wiesz, co jest najgorsze dla takich dziewczynek? Usłyszeć, że mama nie potrafi je kochać, że nawet jeżeli mówi, że kocha, a swoim zachowaniem pokazuje zupełnie co innego, a więc te słowa miłości nie mają znaczenia, bo są kłamstwem albo nierozumieniem czym naprawdę jest miłość a miłość to na pewno nie to, co robią matki, które nie potrafią kochać. Dla takich dziewczynek uświadomienie sobie, że one już nic nie mogą zrobić, i że nigdy nie miały na to wpływu, że to nie jest ich wina, że matka je nie kocha, ale że to matka nie potrafi kochać, sprawa jest po jej stronie a nie po ich, jest tak wielkim bólem, że wiele z nas, takich dziewczynek, nie będzie chciało nigdy zmierzyć się z tą informacją i zrobi wszystko, żeby od niej uciec, nie widzieć tej gorzkiej prawdy, nie słuchać o niej. I ja też to rozumiem.

Więc wszyscy ci, którzy twierdzą, że to takie łatwe zrzucić winę na matkę i którzy tak łatwo oskarżają dziewczynki matek, które nie potrafią kochać, że to one są złymi córkami, że są złe, bo mają czelność „źle mówić o matce”, że są niewrażliwe, że nie przejmują się tym, co czuje matka, radzę wam żebyście 10 razy zastanowili się nad tym, co mówicie do takich dziewczynek, bo nie macie pojęcia z czym one się zmagają i z czym się zmagały całe dzieciństwo. I jeżeli nie jesteście jak one, czyli należycie do tych szczęśliwców, którzy dostali wystarczająco dobre matki, to bądźcie wdzięczni losowi, bogu, wszechświatowi, ale nie ważcie się oskarżać o cokolwiek tych, którzy tyle szczęścia co wy nie mieli, nie ważcie się zamykać im buzi, kiedy próbują dojść do głosu i opowiedzieć o swoim cierpieniu, które zadały im matki, bo one w ten sposób również radzą sobie z tym, że dostały matki, które nie potrafiły ich kochać. Po prostu pech. Nie było w tym ich winy, tak ja nie ma w tym waszej zasługi, że macie wystarczająco dobre matki.

„Co czyni dobrą matkę”? – pyta Susan Forward w swojej książce.

"Od dobrej matki nie oczekuje się ani perfekcji, ani poświęcenia do granic męczeństwa. Ma ona, jak wszyscy, własny emocjonalny bagaż, własne blizny i potrzeby. Może łączyć macierzyństwo z ambicjami zawodowymi i z pewnością zdarzają się okresy, kiedy nie jest do dyspozycji swego dziecka. Może „wyjść z siebie” i powiedzieć czy zrobić coś, czego później będzie żałować. Jeśli jednak jej dominująca postawa wzmacnia w córce przekonanie o własnej wartości, szacunek do samej siebie i poczucie bezpieczeństwa, taka matka prawidłowo wywiązuje się ze swojej roli, niezależnie od tego, czy uznamy ją za wspaniałą, czy tylko za wystarczająco dobrą. Taka matka okazuje dziecku prawdziwą miłość w sposób namacalny i niepodważalny”.

Dodaję tutaj opis kim jest dobra matka po to, żeby te osoby, u których pojawia się myśl „Każdą matkę można nazwać złą matką” / „Każda matka może zostać nazwaną tą, która nie potrafi kochać, jeżeli nie spełni jakichś oczekiwań dziecka” otrzymały kilka słów o tym jaką matkę można nazwać dobrą a jaką w kontrze do tego dobrą nazwać nie można.

Jak wygląda uzdrawianie ran zadanych przez matkę, która nie potrafiła kochać? Córki takich matek potrzebują zostać usłyszane z tym, czego doświadczyły, potrzebują uznania i uszanowania ich przeżyć. Jest to jeden z pierwszych kroków do uzdrowienia. Ogromnym ciężarem dla takich dziewczynek jest często przekonanie, że gdyby coś jeszcze zrobiły, bardziej się postarały, były lepszymi córkami to wtedy w końcu matka je pokocha, czyli tym samym takie dziewczynki winią siebie za to, że ich matki ich nie kochają. Zrzucenie z pleców tego ciężaru to między innymi usłyszenie, uświadomienie sobie, że to nie w tych dziewczynkach jest problem, o czym już wspominałam wyżej. Ulgę przynosi również wiedza – ta, którą dzieli się Susan Forward. Opowiada ona dokładnie o tym jak wygląda relacja córki, z matką, która nie potrafi kochać, wyodrębnia typy matek, które nie potrafią kochać, mówi o leczeniu rany zadanej przez matkę. Dzięki temu dziewczynka, która to czyta z jednej strony zmierzy się z bardzo trudnymi informacjami a co za tym idzie uczuciami czy emocjami, ale z drugiej strony doświadczy właśnie tej ulgi, ten wielki ciężar pod tytułem „coś ze mną jest nie tak, że matka mnie nie kocha” może w końcu zostać zrzucony. Córki matek, które nie potrafią kochać potrzebują być przyjęte w tym wszystkim czego doświadczały, z każdym uczuciem czy emocją, które się w nich pojawiają. Tak ważne jest poszerzanie świadomości społeczeństwa na temat matek, które świadomie lub nieświadomie krzywdzą swoje córki, (synów również). Dzięki temu możliwe będzie odpowiednie wsparcie dawane córkom takich matek, bo to przecież one zmagają się z najtrudniejszymi doświadczeniami, uczuciami, konsekwencjami w związku z brakiem miłości od swoich matek. Sam proces zdrowienia córek to długa i bardzo trudna droga. Uważam, że powinno się głośno i wyraźnie, bez ściemy, i uciekania od tej trudnej prawdy mówić o matkach, które nie potrafią kochać mając na uwadze przede wszystkim ich córki, którym należy się uwaga, czas, wsparcie, zrozumienie, empatia, delikatność, bliskość. Dzięki temu również możemy zatrzymać ten brak miłości przekazywany z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu kolejne pokolenia mogą już funkcjonować inaczej, tworzyć zdrowsze relacje tak, żeby kolejne córki nie zmagały się z brakiem miłości od tej najważniej osoby – mamy.

Książka Susan Forward „Matki, które nie potrafią kochać” to cudowny prezent dla tych córek!