Chcę mieć dobre, przyjemne, ciekawe życie. Większość z nas dąży do tego, żeby jego życie było dobre, to hasło jest związane z różnymi kwestiami, to dobre życie jest rozumiane często zupełnie inaczej dla różnych ludzi. Im jestem starsza tym coraz większą wagę przykładam do tego, żeby czuć się spokojnie, radośnie, bezpiecznie na co dzień.

To oznacza, że chcę się otaczać dobrymi, wspierającymi, szczerymi ludźmi, z którymi łączy mnie podobny światopogląd, podejście do życie, wartości, podobne poczucie humoru. Zauważam, że jest mi łatwiej z ludźmi, którzy już co nieco doświadczyli, często są to trudne, bolesne doświadczenia, ponieważ właśnie tacy ludzie mają w sobie bardzo często (nie zawsze oczywiście) więcej pokory, otwartości, mądrości a to jest dla mnie bardzo ważne. Chcę się otaczać również ładnymi przedmiotami, które sprawiają, że przebywam w bezpiecznej dla siebie przestrzeni, w której czuję, że jestem “w domu”. Ważnym dla mnie elementem mojego domu są książki. Przy przeprowadzkach to właśnie od nich zaczynałam rozpakowywanie. Przecierałam każdą książkę szmatką, tak, żeby była idealnie czysta, bez kurzu, i niektóre z nich otwierałam, przypominając sobie kiedy je kupiłam, w jakim momencie życia wtedy byłam, czego mnie dana książka nauczyła a może właśnie wręcz odwrotnie, może pokazała mi w jaki sposób myśleć nie chcę i w opozycji do tego, co twierdził autor danej książki wzmocniła we mnie moje poglądy, moje podejście do konkretnych spraw. Kiedy poustawiam książki na półce mogę z radością spojrzeć na nie wszystkie i widzę wtedy kawał swojej własnej historii, widzę różne etapy swojego życia, widzę to jak ja się zmieniałam i jak również moje potrzeby się zmieniały i jak z każdą przeczytaną książką siebie kształtuję. Uwielbiam te momenty. I dopiero wtedy kiedy książki są już ustawione na półce zaczynam czuć, że tworzę swój nowy dom. 

Jestem również miłośniczką kubków, kubeczków, dużych filiżanek. Każdy kubek ma swoje przeznaczenie. Jeden służy do kawy, przynajmniej kiedyś służył, kiedy jeszcze ją piłam, nadal taki kubek mam i stoi w szafce i zawsze kiedy go widzę przypominam sobie te momenty, kiedy z niego korzystałam, przypominam sobie zapach i smak kawy, przypominam sobie jak po powrocie ze studiów/ pracy parzyłam przepyszną kawę i czasami pomimo głodu potrzebowałam najpierw w ciszy, spokoju wypić kawę. Dawałam sobie wtedy 10, 15, 20, 30 minut wytchnienia. Całe napięcie, stres ze mnie schodziły a ja dzięki tej chwili poświęconej dla siebie odpoczywałam i przestawiałam się na tryb domowy, zwalniałam. To były cudowne momenty i wszystkie one są zapisane w tej mojej pięknej filiżanko-kubku od kawy.

Inny kubek służy do zielonej, jaśminowej herbaty. To w nim rozpoczynam poranki, to przy nim się budzę czując delikatny, jaśminowy zapach unoszący się nad kubkiem. To on przypomina mi o tych wszystkich momentach kiedy wstając z łóżka rano nie mogłam się doczekać zaparzenia ukochanej herbaty w pięknym dużym dzbanku, którą później piłam przez godzinę albo i dłużej podczas porannego rytuału śniadaniowego, na który oprócz ulubionego jedzenia składał się właśnie rytuał parzenia i picia herbaty. Dla mnie poranki są magiczne. Nie jestem typem rannego ptaszka, lubię budzić się później niż większość osób i jeszcze po obudzeniu spędzić trochę czasu w łóżku, czasami jeszcze trochę drzemiąc przed wstaniem, czasami po prostu leżąc i spokojnie budząc swoje myśli i ciało. Po wstaniu lubię długie, biesiadne śniadania. W te dni, w które tak spokojnie i powoli budzić się nie mogę pozostaje mi zawsze jeszcze coś - mój poranny motywator do wstania z łóżka - moja herbata. Lubię jeść duże śniadanie, zachwycać się smakiem każdego elementu mojego wielkiego talerza. Lubię czasami przegryźć jeszcze coś słodkiego po takim śniadaniu popijając to coś herbatą oczywiście! Lubię siedzieć na kanapie z kubkiem w ręku, patrzeć na to, co jest wokół mnie i po prostu być.

Mam dużo kubków, każdy z nich służy do innego napoju, istnieje również u mnie podział na to, że dany kubek służy do picia herbaty rano a inny po południu. Jestem maniaczką kubkową i zawsze wypatrzę piękny kubek, który mogłabym mieć, od razu wyobrażam go sobie u siebie w domu. Kubki są dla mnie ważne, ponieważ picie herbaty ma dla mnie ogromne znaczenie, jest dla mnie rytuałem, który sprawia mi wiele przyjemności i bez którego jestem trochę mniej szczęśliwa. 

Bardzo ważne również jest dla mnie to jaki mam widok z okien w swoim domu. Potrzebuję patrzeć na drzewa, potrzebuję widzieć drzewa zaglądające przez okna do pokojów mojego domu, potrzebuje słyszeć szum liści, potrzebuje widzieć jak drzewa się zmieniają wraz ze zmianą pory roku. Lubię ich obecność blisko siebie. Lubię leżeć na kanapie i się w nie wpatrywać. Miałam moment w swoim życiu, kiedy medytowałam razem z wielkim drzewem zaglądającym do mojego mieszkania. I to właśnie dzięki niemu odkryłam wtedy taki rodzaj medytacji, który był dobry dla mnie. Leżałam na kanapie, zamykałam oczy i wsłuchiwałam się w szum liści, dzięki temu dźwiękowi przenosiłam się w swojej wyobraźni w miejsce przepełnione spokojem, widziałam łąkę, na której rosło dużo pięknych, starych drzew, widziałam jak siedzę oparta o jedno z nich i wsłuchuję się w jego dźwięki. Takie wizualizację dawały mi dużo spokoju, wytchnienia, ukojenia, karmiły moje niezaspokojone poczucie bezpieczeństwa. Czasami leżąc wsłuchiwałam się tylko w to drzewo, które miałam za oknem i dzięki jego obecności czułam się spokojniejsza w swoim domu. Kocham drzewa, kontakt z nimi mnie leczy. 

Kolejnym ważnym elementem mojego życia jest przytulanie. Poranne przytulaski to to, czego potrzebuję cholernie mocno. Tak rozpoczęty dzień na długim budzeniu się z ukochaną osobą w ramionach, na wtulaniu się w jego ciało, na czuciu obecności najbliższej i najważniejszej dla mnie osoby (zaraz po mnie samej!)  to coś co mnie otula, karmi moje stęsknione i wygłodniałe serce, daje ciepło, poczucie bezpieczeństwa, czuję więź z drugą osobą, czuję się kochana i ważna dla tego mojego wybranego człowieka. Cudo! Mam też popołudniowy rytuał związany z przytulaniem kiedy z bliską osobą, po całym dniu pracy, obowiązków, zadań spotykamy się w naszym domu i się przytulamy. Nazywam to HARMONIZACJĄ smile  Ta harmonizacja to nasze powitanie po całym dniu bycia oddzielnie.

To, co tu wymieniam to moje paliwo na życie, czyli coś co mnie wzmacnia, karmi, daje siłę, radość, spokój, co sprawia, że moje życie jest dobre, co daje mi potężną energię do życia. I można to nazywać w różny sposób. Ja bardzo lubię życie przepełnione przyjemnością i każdy z wymienionych wyżej ważnych dla mnie rytuałów dnia, rytuałów życia to są właśnie moje przyjemności. Mam bardzo dobrą relację z tą częścią siebie, która bardzo dba o to, żebym miała w życiu różne  przyjemności. 

I daję sobie przyjemności w różnych sferach życia smile

Dbam:

o to, co mnie otacza - dbam o to jakimi ludźmi się otaczam, nie potrafię i nie chcę tworzyć relacji toksycznych, nieszczerych, opartych na rywalizacji, zazdrości, chęci pokazania, że się jest lepszym od drugiej osoby. Szukam tylko takich relacji, w których jest miejsce na mnie prawdziwą, czyli różną, wesołą i smutną na przykład. W relacjach z innymi musi być szczerość, prawda, możliwość wyrażenia swoich uczuć i emocji, możliwość podzielenia się czymś trudnym, możliwość powiedzenia drugiej osobie w duchu przyjacielskim i z szacunkiem, że coś jest dla nas trudne czy przykre w tej relacji. W relacji musi być być prawdziwe zainteresowanie, dobre intencje, obustronne zaangażowanie i obustronne dbanie o tą relację. Moje otoczenie to również przedmioty, z którymi żyję i to także miejsce, w którym mieszkam i jego okolica.

o swoje zdrowie - ważny jest dla mnie dobry sen, przesypianie we właściwych warunkach odpowiedniej dla mnie liczby godzin; ważne są badania, leczenie wtedy kiedy to potrzebne, nie oszczędzam na dobrych lekach (głównie naturalnych) czy suplementach, dbam o  właściwą dietę dobraną do mnie: “Jedz to co jest pokarmem i co odżywia organizm a nie to co Cię "przytula", bo jesteś smutny - i potrzebujesz narkotyku”.

o ciało - pielęgnuję je, stosuję zabiegi, które są dla niego dobre, ale to nie tylko to. Dbanie o ciało to również właściwa praca z ciałem polegająca przede wszystkim na widzeniu, doświadczaniu emocji, pozbywaniu się z ciała napięcia, stresu, traum, trudnych doświadczeń - pisałam o tym we wpisie "Praktykuję OBSMUCANIE": http://malaija.pl/95-praktykuje-obsmucanie; ćwiczę też ciało - wykonuję ćwiczenia takie, które są dobre dla mnie - chcę mieć mocne, zdrowe, ładne ciało.

 o swoją psychikę i rozwijanie świadomości na temat siebie, innych, na temat relacji różnorakich - pracuję nad sobą, nad swoimi emocjami, przekonaniami, schematami, czytam, słucham, oglądam to, co mnie uczy czegoś o sobie i innych, uczestniczę w warsztatach, szkoleniach związanych  z poznawaniem siebie w różnych aspektach, rozmawiam z ludźmi, z którymi możemy nawzajem wzbogacać się wiedzą i poprzez doświadczenie bycia w relacji uczyć się właściwej, zdrowej komunikacji. 

o dobry kontakt ze sobą  - często spotykam się ze sobą, ze swoimi różnymi częściami i dbam o dobre relacje między nimi, pytam siebie o to, czego potrzebuję, o to, co w danym momencie czuję, poznaję siebie, daję sobie czas, poświęcam sobie uwagę, jestem uważna na siebie, chronię siebie przed tym co mnie rani, co przynosi mi cierpienie. Dbanie o siebie to dobra relacja ze sobą przede wszystkim i o relacji ze sobą, u podstaw której leży relacja z naszym wewnętrznym dzieckiem pisałam dużo we wpisie “Wewnętrzne Dziecko”: http://malaija.pl/32-wewnetrzne-dziecko - opisywałam kim to dziecko jest, czego od nas potrzebuje, czym jest praca z nim, co nam daje taka praca.

o odpoczynek i regenerację - czasami potrzebuję poleżeć, czasami odciąć się za pomocą seriali, filmów, książek od tego, co się we mnie aktualnie dzieje, od problemów; potrzebuję też spacerować i jeździć na rowerze oraz jeździć co jakiś czas w góry (chce to robić coraz częściej), czasami moje ciało woła o to, żeby pobiegać – wtedy zrzucam siebie różnorakie stresy. A innym razem potrzebuję porzucić wszystko i nic nie robić - leżę więc wtedy kiedy potrzebuję, ucząc się nicnierobienia, szukam aktywności lub braku aktywności w zależności od tego o co woła moje ciało.

o przebywanie w naturze, ciszy -  z dala od tak wielu bodźców, z którymi mam do czynienia na co dzień mieszkając w mieście (uciekam w góry tak często jak mogę, to one są dla mnie największym ukojeniem, a wtedy kiedy wyjazd w góry nie jest możliwy przebywam jak najwięcej w miejscach, w których mogę spotkać się z ciszą, spokojem).

o zabawę - lubię głośny śmiech, taki, kiedy całe ciało przepełnia dzika radość; lubię się wygłupiać, zachowywać jak małe rozbrykane spontaniczne dziecko, robić rzeczy głupie, takie “niedorosłe” po to, żeby się śmiać i dobrze bawić, lubię oglądać również takie filmy czy seriale, dzięki którym płaczę ze śmiechu. Kocham głośny, dziki śmiech!

 

Dbanie o siebie staje się bardzo modne, bardzo podoba mi się ten trend. I to wszystko co opisuję zna każdy z nas, dużo się o tym mówi, pisze, zachęca się do tego. Niektóre z tych rzeczy są oczywiste, ponieważ dotyczą tych najważniejszych i podstawowych potrzeb człowieka, na przykład dobry sen, odpoczynek, właściwa dieta, ruch. Jeżeli zapomnimy o ich zaspokajaniu będziemy chorzy w różny sposób. Ale to jeszcze nie wszystko. Trzeba również zadbać o swoje emocje, swoją psychikę, swoje ciało, które doświadcza tak wiele stresu i napięć. Trzeba również dbać o relację ze sobą. To wszystko jest ze sobą powiązane i jedno wpływa na drugie. Pomimo, że większość z nas zna te ogólne zasady związane z tym o jakie sprawy nas dotyczące powinniśmy dbać, to ważne jest także, żeby szukać jeszcze w tym wszystkim własnego paliwa na Życie, ponieważ dbanie chociażby o odpoczynek dla każdego może być czymś innym. Trzeba więc próbować, doświadczać i znajdować to, co najlepiej na mnie działa w danej sferze życia. 

 

Moje odkrycia - nowe paliwa odnalezione w dorosłym, dojrzałym życiu:

 

Kilka lat temu odkryłam jak bardzo potrzebuję przebywać w górach. Zobaczyłam, że moje ciało najbardziej kocha ten rodzaj aktywności fizycznej, dzięki której nabiera również ładnych kształtów. Góry mnie wyciszają, uspokajają i lubię atmosferę związaną z chodzeniem po górach - przygotowywanie się na wyprawę, strój, w którym chodzę po górach - luźny, wygodny, ciepły, sportowy, ciężkie buty, w których czuję, że jestem sobą. Kiedy zakładamy ubranie, które jest idealnie dla nas, współgra z nami czujemy, że jesteśmy w swojej skórze, nie czujemy się przebrani za kogoś, kim nie jesteśmy. Ja tak mam kiedy zakładam buty do chodzenia po górach, pozostałe elementy ubioru w góry też są “moje”. W górach lubię również domki, w których mieszkam. Wynajduję typowe góralskie chatki, takie domki z “klimatem” - obowiązkowo musi być kominek, przy którym się grzeję w chłodniejsze dni,  z książką i herbatą. Potrzebuję ucieczki od miasta, od dźwięków, głośnych rozmów, zbyt wielu bodźców, zbyt wielu hałasów, zbyt szybkiego i nieświadomego życia, zbyt dużej ilości rozpraszaczy. Potrzebuję bycia a nie działania i wciąż bardzo trudno mi to bycie przychodzi, uczę się go i zastanawiam się często jak to możliwe, że musimy się tego uczyć, że zatraciliśmy tę umiejętność. Góry są dla mnie medytacją, lubię ich zapachy, dźwięki przyrody, lubię przyrodę w nich. Lubię ludzi, których można tam spotkać. Wybieram takie góry, w którym jest mniej ludzi a ci, którzy tam są należą do tych świadomych turystów. Kocham wiatr górski, zapach powietrza. Lubię siebie wędrującą – w ciężkich butach i z plecakiem. Moje ciało również lubi w góry. To najlepsza dla niego forma sportu. Reaguje na nią wspaniale. 

 

Kolejnym odkryciem tym razem dotyczącym pracy z ciałem - przepracowywania emocji, wyrzucania ich z siebie jest taniec 5 rytmów. Odkrywam go od jakiegoś czasu. 

5 rytmów jest dynamiczną praktyką medytacji w ruchu - uwalnia, leczy, dodaje energii i radości, odkrywa Twój twórczy potencjał, pozwala każdemu wyrazić siebie, Twój stan emocjonalny. Tańcząc rytmy ciało staje na duchowej ścieżce, która prowadzi do odkrycia wolnego, intuicyjnego JA.. Inaczej, niż w pracy nad techniką tańca pod okiem choreografa, w 5R masz okazję podążać za swoimi krokami, możesz wyrażać się w swój własny niepowtarzalny sposób. Wszystko to używając swojej wyobraźni i swojego ciała. Improwizujesz. Ciało jest narzędziem, poprzez które ukazują się nasze emocje, dlatego praca ciałem wg metody Gabrielle Roth jest swego rodzaju mapą, którą posługując się, poprzez ciało docierasz do swojego serca, umysłu, duszy i ducha. Każdy rytm jest światem dla samego siebie, jakimś aspektem ludzkiego życia i rodzajem energii. Rytmy to: Flowing, Staccato, Chaos, Lyrical i Stillness. Zestawione razem tworzą Falę (Wave). Każdy rytm ma swoją własną specyfikę, uczy czegoś nowego, nie odkrytego aspektu Ciebie. Fala to esencja prostoty a jednak to, co niesie, działa głęboko, uzdrawia i wyzwala. * - więcej informacji w linku.

Zakochałam się w tym ruchu. Jest to dla mnie taki rodzaj medytacji, który naprawdę w sobie czuję. Nie jestem typem (chociaż przez jakiś czas bardzo się starałam być), który odnajduje się w medytacji w siedzeniu - na ten moment to nie dla mnie, moje ciało potrzebuje czegoś innego. 

Kocham również inny taniec - kilka lat temu polubiłam się z zoukiem. Wcześniej przez kilka lat tańczyłam różne inne tańce, ale to właśnie zouk sprawił, że poczułam, że to jest idealny ruch dla wyrażenia tej części mnie, która jest wyzwolona, dzika, seksowna, magiczna, przyciągająca wzrok, sensualna, pociągająca. I chociaż w tym momencie nie mogę tańczyć zouka, wiem, że wrócę do niego, bo bardzo lubię za jego pomocą wyrażać swoją kobiecość i seksualność i sensualność. 

 

Innym odkryciem, z którym jestem już trochę lat jest odkrycie związane ze zdrowym odżywianiem i odstępstwami od tego. Lubię jedzenie, które mnie naprawdę karmi, które jest zdrowe i dobre dla mojego organizmu i czasami jest to również czekolada. Chociaż pod zdaniem “Jedz to co jest pokarmem i co odżywia organizm a nie to co Cię „przytula" bo jesteś smutny- i potrzebujesz narkotyku” podpisuję się nogami i rękami, to również wiem, że czasami potrzebuję zjeść na przykład czekoladę (którą uwielbiam!) albo ciasto albo chipsy. Czasami uciekam w jedzenie (jedzenie to  moje największe uzależnienie), ale staram się być na tyle blisko sama ze sobą, żeby móc rozpoznać, kiedy coś jest ucieczką a kiedy świadomie sobie daję prawo do odstępstwa, które również może być dla mnie leczące. A nawet jeśli wiem, że uciekam w jedzenie przed czymś to zdarza się, że pozwalam sobie na taką ucieczkę bo wiem, że tego właśnie mi najbardziej potrzeba i zmierzenie się z pewnymi sprawami jest na dany moment zbyt trudne. Jedzenie jest ważną częścią mojego życia i chcę mieć z niego przyjemność  - rozkoszuję się pysznym jedzeniem, lubię biesiadować, rozpływać się nad smakiem tak wspaniałym, że aż trudnym do opisania, zachwycać się nim. Kiedyś lekarka od medycyny chińskiej powiedziała mi, że to, czy dany pokarm będzie nam służył zależy od tego z jakim nastawieniem go jemy i w jakiej jesteśmy kondycji psychicznej, że czasami więcej pożytku przyniesie nam zjedzenie czekolady jeżeli czujemy, że tego potrzebujemy, na to mamy ochotę i zjemy ją z uśmiechem w sercu niż zjedzenie czegoś bardzo zdrowego, jeżeli będziemy jeść przepełnieni złością, goryczą, żalem czy wkurwem. Przetestowałam to na sobie i potwierdzam, że to prawda!

 

Tankujmy więc swoje paliwo na Życie, nie zapominajmy o poszukiwaniu, odkrywaniu i doświadczaniu przyjemności i  radości w swoim życiu. Nie chodzi tylko o to, żeby ciężko pracować nad sobą i robić to nieustannie albo robić inne rzeczy związane z jakimś wysiłkiem, pracą nad czymś, trudem. Równowaga jest konieczna. Dzikość, wolność, głośny śmiech, szaleństwo, nieskrępowanie, ruch, improwizacja, aktywność, seksualność i sensualność, spokój, cisza, bycie ze sobą, bycie w przyrodzie, dogadzanie sobie, kontakt z innymi ludźmi, praca z emocjami, praca z ciałem, dziki taniec, medytacja tańcem, medytacja w chodzeniu to wszystko jest tak samo istotne i każdy z tych aspektów musi być ładowany, tankowany właściwym dla danej osoby paliwem!

 

*http://5rytmow.com/5rytmow.php